Moja koleżanka poszła kiedyś do hipermarketu po butelkę wina. Wybrała swoje ulubione, położyła je na taśmie i ustawiła się w kolejce.
Kasjer chwycił alkohol żeby przeskanować kod, ale zaraz potem na chwilę się zatrzymał. Spojrzał na koleżankę i przez kilka sekund mierzył ją wzrokiem. Wreszcie, bez słowa wyjaśnienia, skasował towar i podał cenę.
Moja znajoma trochę się speszyła, ale ciekawość wzięła górę, więc zapytała z nadzieję w głosie:
— Pewnie zastanawiał się Pan, czy jestem pełnoletnia bo młodo wyglądam?
— Tak. — odpowiedział kasjer z kamienną miną — Przez chwilę tak myślałem, ale lepiej się przyjrzałem i się rozmyśliłem.
[separator]To historia i śmieszna i trochę przykra, ale mam wrażenie, że bardzo często spotyka nas coś podobnego.
[offset] [/offset]Szybka ocena
Kiedy tworzymy produkty, zakładamy blogi, wysyłamy oferty albo np. CV, ustawiamy się w kolejkę po uwagę innych ludzi.
Kiedy wreszcie udaje nam się ją zdobyć, odbiorcy patrzą na nas przez chwilę z zainteresowaniem, ale po bliższym przyjrzeniu się, często odchodzą rozczarowani.
Dlaczego? Bo w pierwszej kolejności oceniają wygląd – szatę graficzną, layout, identyfikację wizualną, ubiór, kolory itd. W ciągu ułamków sekund decydują o tym, czy warto inwestować swój czas, czy może lepiej iść dalej.
Wiem co sobie myślisz — nikt nie chce być książką ocenianą po okładce i sami też nie chcemy w ten sposób podejmować decyzji. Niestety, jesteśmy z reguły dużo mniej racjonalni niż nam się wydaje.
[separator]Oceniamy szybko i powierzchownie
Malcolm Gladwell, w swojej książce Błysk, potęga przeczucia, opisuje eksperyment przeprowadzony na jednej z amerykańskich uczelni.
Grupę studentów poproszono o ocenę nieznanych im do tej pory wykładowców, na podstawie kilkusekundowego nagrania video. Następnie ci sami studenci przez pół roku chodzili regularnie na wykłady prowadzone przez osoby, które wcześniej oceniali.
Okazało się, że w większości wypadków opinia wyrażona już po zaledwie dwusekundowym filmie zgadzała się z tą sformułowaną na podstawie półrocznych zajęć.
Efekt pierwszeństwa
Ten eksperyment jest przykładem działania tzw. Efektu Pierwszeństwa (nazywany też Błędem Pierwszego Rzutu Oka). To zjawisko mówi o tym, że informacje, które docierają do nas jako pierwsze, wywierają na nas większy wpływ, niż kolejne. To pierwsze wrażenie trudno jest potem zmienić.
Załóżmy np., że u Ciebie w pracy pojawia się nowa koleżanka. Pierwszego dnia spóźnia się i jest dla Ciebie bardzo niemiła. Przez to pierwsze negatywne wrażenie będziesz ją w kolejnych dniach oceniać bardziej surowo.
Jeśli drugiego dnia będzie uprzejma i sympatyczna, stwierdzisz, że to pewnie przypadek i akurat ma wyjątkowo dobry dzień. Wrażenie, które powstało jako pierwsze jest znacznie silniejsze.
Tak samo jest w przypadku marek, produktów, stron internetowych i wszystkiego, z czym się na co dzień spotykamy.
[separator]Dlaczego tak jest?
Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale tak naprawdę bez przerwy oceniamy wszystko, co nas otacza. To efekt dziesiątek tysięcy lat ewolucji.
Bardzo dawno temu, żeby przetrwać w trudnych warunkach, musieliśmy wyrobić sobie system „wczesnego ostrzegania”, który pozwalał nam w odpowiednim momencie zauważyć ewentualne niebezpieczeństwo.
Taki system musiał działać bardzo szybko i sprawnie. O życiu potrafią decydować przecież ułamki sekund.
Jeśli w naszym kierunku pędził rozpędzony tygrys, to w ciągu krótkiej chwili musieliśmy instynktownie reagować. Nie było miejsca na zastanowienie.
Mimo, że większość z nas nie musi już obawiać się drapieżników schowanych za drzewem, to nawyk szybkiej oceny jest w nas nadal bardzo silny.
Ten system, zamiast ratować nam życie, dba o to, żebyśmy nie utonęli pod zalewem informacji. Przykładem niech będzie chociażby sposób korzystania z Internetu. W sieci jest tyle bodźców, że nasza uwaga przeskakuje pomiędzy nimi dosłownie w ułamkach sekund.
My z reguły chętnie się temu poddajemy, jesteśmy wybiórczy i powierzchowni. Nie myślimy aż tak racjonalnie jak nam się wydaje, a do oceny używamy nie szarych komórek, ale naszych… oczu.
[offset] [/offset]Myślimy oczami
Wzrok jest najważniejszym zmysłem człowieka. Szacuje się, że dzięki niemu pozyskujemy od 80% do 90% informacji o otoczeniu.
Ludzkie oko zawiera ok. 250 mln receptorów, które zbierają różne sygnały i przekazują je do naszego mózgu. Tam są analizowane i ostatecznie docierają do naszej świadomości jako twarz, przedmiot, kolor, kształt itp.
Jeśli mielibyśmy porównać naszą uwagę i zainteresowanie do modnego i elitarnego klubu, to nasze oko jest szefem bramkarzy, którzy przeprowadzają selekcję i decydują o tym, kogo wpuścić do środka.
[separator]Ładne rzeczy działają lepiej
Donald Norman, autor książki Emotional Design, opisuje badanie, w którym grupę osób poproszono o przetestowanie dwóch bankomatów.
Oba urządzenia miały identyczne funkcje. Tym, co je dzieliło, był jedynie wygląd. Pierwszy z bankomatów był brudny i obdrapany, a drugi czysty, ładny i nowy.
Jak myślisz, który z nich większość użytkowników określiła jako łatwiejszy w użyciu, bardziej solidny i godny zaufania?
Mimo, że bankomaty różniły się tylko estetyką, we wszystkich kryteriach wygrywał zawsze ten ładniejszy. Uczestnicy badania twierdzili np., że wypłaca on pieniądze szybciej, ma lepszy interfejs i rozłożenie przycisków. A tak naprawdę wszystkie te aspekty były takie same.
Pozytywny odbiór wywołany przez wygląd, przekładał się na ocenę wszystkich pozostałych elementów.
Efekt Aureoli
To psychologiczne zjawisko nazywa się Efektem Aureoli (ang. halo effect ). Występuje zawsze wtedy, kiedy przenosimy naszą ocenę jednej cechy na inne.
Bardzo często odnosi się właśnie do wyglądu. Kiedy coś wydaje nam się nowe i ładne, znacznie chętniej stwierdzimy, że np. dobrze działa. Aureola dobrego wyglądu „świeci” więc też nad pozostałymi cechami.
W drugą stronę jest podobnie. To co brzydkie, częściej uznamy za mało wartościowe.
[offset] [/offset]Wygląd nie ma znaczenia?
Mimo to wiele razy słyszałem, że wygląd zupełnie nie ma znaczenia:
- „Klienta nie obchodzi to, jakie mam logo”,
- „Interfejs nie musi być ładny, najważniejsza jest jego użyteczność”,
- „Nawet najbrzydszy blog obroni się ciekawą treścią”,
- „Slajdy prezentacji nie muszą być ładne”,
- „Na ocenę restauracji nie wpływa wnętrze i projekt menu”,
- „Odbiorcy nie zwracają uwagi na to, czy moje grafiki w social media są dobrze zaprojektowane” itd.
Setki badań, ale też po prostu nasze zachowanie, mówią co innego.
Oczywiście, jeśli za piękną oprawą nie kryje się nic wartościowego, to rozczarowanie odbiorców będzie pewnie jeszcze większe. Musimy zadbać po prostu o oba aspekty — wartość merytoryczną i formę podania.
To drugie lubimy jednak lekceważyć. Dlaczego?
Często powodem nie jest brak chęci, ale raczej umiejętności. Zdajemy sobie sprawę, że dobry projekt będzie działał na naszą korzyść, ale nie potrafimy sami go stworzyć, a przy okazji brakuje nam środków, żeby taką pracę komuś zlecić. Czy to nas usprawiedliwia?
Tylko po części.
Jak samemu zadbać o oprawę graficzną?
Od kilkunastu lat obserwuję rozwój programów graficznych i widzę jak duża rewolucja zaszła w tym zakresie w ostatnich latach. Dziś naprawdę nie trzeba wielkich umiejętności ani grubego portfela, żeby poprawić jakość swoich materiałów. W dużej mierze jest to teraz kwestia chęci i… świadomości tego, co można zrobić.
Na szkoleniach widzę jak dzięki kilku metodom i prostym programom osoby początkujące szybko robią duże postępy.
Wiedzę, którą dzieliłem się na takich spotkaniach, postanowiłem nagrać i na tej podstawie powstał kurs online. To 3 rozdziały, 25 lekcji i 7 godzin nagrań video. Na praktycznych przykładach, krok po kroku, pokazuję z jakich narzędzi korzystać i jak zastosować je w codziennej pracy. Przetestowałem kilkadziesiąt programów, żeby wybrać te najlepsze. Omawiam najważniejsze zasady, które sprawiają, że kompozycja graficzna będzie ciekawa i estetyczna. Każda lekcja zawiera szczegółowe notatki oraz dodatkowe ćwiczenia do samodzielnej pracy. To gotowy materiał, który da Ci samodzielność i pewność siebie w zakresie projektowania graficznego.
co o tym myślisz?
komentarze