Jest zimny, styczniowy poranek. Zatłoczona stacja metra gęstnieje z każdym kolejnym pociągiem wylewającym na peron falę spieszących się do pracy ludzi. Nad tym tłumem unoszą się zagłuszane przez hałas dźwięki muzyki klasycznej. Wszystko za sprawą młodego mężczyzny, który ustawiony przy drzwiach wyjściowych, w pełni oddaje się grze na skrzypcach. Większość osób mija go w pośpiechu. Nieliczni dorzucają kilka monet do futerału pełniącego funkcję tymczasowej skarbonki. Praktycznie nikt nie zatrzymuje się żeby posłuchać dłuższą chwilę. Przez trzy kwadranse muzykowi udaje się uzbierać 32 dolary.
Wydawać by się mogło, że w tej scenie nie ma niczego szczególnego, ale zmyli nas wtedy pierwsze wrażenie. Tak naprawdę skrzypek ze stacji to Joshua Bell, zdobywca nagrody Grammy i jeden z najbardziej utalentowanych współczesnych muzyków. Do swojego występu w metrze wykorzystał skrzypce warte 3,5 miliona dolarów, a całość była znanym eksperymentem zaaranżowanym przez Washington Post.
Wszystko po to, żeby sprawdzić, czy zabiegani i nie spodziewający się niczego ludzie, będą w stanie zauważyć i docenić sztukę. Czy ważniejsza będzie wrażliwość, czy może wygra pośpiech i perspektywa spóźnienia się do pracy.
[separator]
Ten eksperyment pokazuje jednak bardzo namacalnie także inną zależność.
[separator]
Nie wystarczyły światowej klasy umiejętności, drogocenny sprzęt i najwspanialsze kompozycje. Ludzie na dworcu nie znali kontekstu. W tej sytuacji muzyk nie budował wokół siebie odpowiedniej historii, nie pokazywał wystarczająco tych aspektów, których odbiorcy potrzebowali żeby go zauważyć i prawidłowo ocenić. Oni po prostu nie wiedzieli kto to jest, co gra, na czym i po co. Nie mieli czasu, ochoty oraz wiedzy żeby się tego sami domyślić.
Podobnie jest z każdym z nas. Nie wystarczy talent, doświadczenie, sprzęt czy określone umiejętności. Trzeba jeszcze umieć o swoich zaletach opowiedzieć. Nieważne czy mówimy o szukaniu pracy, klienta, inwestora, czy żony. Jeśli sami nie podpowiemy dlaczego warto zwrócić na nas uwagę, nikt się przy nas nie zatrzyma.
Jak to zrobić?
Kiedyś żeby dotrzeć do szerszej grupy odbiorców musieliśmy dostać się na scenę, do gazet, radia albo telewizji. Mogliśmy budować reputację w lokalnej społeczności albo po prostu kupić megafon i wyjść na ulicę.;) Dziś mamy Internet, który daje niesamowite możliwości opowiadania własnej historii. Jest to wiedza powszechnie znana, jednak większość z nas tego nie wykorzystuje.
Mamy blogi, vlogi i dziesiątki platform społecznościowych dedykowanych naszym potrzebom, zainteresowaniom, czy obszarom działania. Korzyści są dostępne na wyciągnięcie ręki i naprawdę daleko nie musimy sięgać. Wystarczy odrobina chęci oraz poczucie tego, że warto spróbować. Postaram się więc Was przekonać i trochę zainspirować.
Poniżej opisałem 3 zalety wykorzystania Internetu w celu własnej promocji, razem z konkretnymi przykładami pokazującymi, że to naprawdę działa.
1. Pokazujesz swoją wartość
O tym wspomniałem już poniekąd wyżej. Umiejętne wykorzystanie Internetu pozwala nam po prostu pokazać na co nas stać. Jest to szczególnie wartościowe w branżach, w których nie występuje portfolio lub inny namacalny dowód naszych kompetencji i trudniej jest je obiektywnie ocenić. Dzięki sieci możemy po prostu wyjść na środek sali i zrobić show. :)
Przykład
Arlena Witt — korektorka, tłumaczka oraz nauczycielka angielskiego. Niedawno uruchomiła na YouTube swój kanał „Po Cudzemu”, na którym publikuje krótkie filmy poruszające różne niuanse języka angielskiego. Całość ma mega przystępną formę, sporo tam humoru i po prostu świetnie się to ogląda. W krótkim okresie Arlena zdobyła kilkadziesiąt tysięcy stałych widzów i nie może chyba w lepszy sposób udowodnić, że nie tylko zna się na tym, co robi, ale jest też osobą, z którą chce się współpracować i rozmawiać.
2. Uczysz się
To nieprawda, że musisz od samego początku być ekspertem w określonej dziedzinie, żeby mieć prawo wyjść do ludzi i powiedzieć im coś wartościowego. Prowadząc bloga możesz uczyć się razem ze swoją społecznością, żeby dopiero po jakimś czasie stać się dzięki takim doświadczeniom specjalistą w swojej działce.
Przykład
Jakub Prószyński — z blogiem wystartował kilka lat temu, jeszcze w trakcie studiów. Zainteresował się wtedy wykorzystaniem social media w marketingu oraz public relations, zaczął zgłębiać temat i dzielić się przy tej okazji zdobywaną wiedzą na Pijaru Koksu Blog. Mimo, że od tamtej pory zbudował markę solidnego specjalisty, całość prowadzi do dziś bez nadęcia i mentorskiego tonu. To właśnie m.in. dzięki działalności w Internecie łatwo znalazł pracę w kolejnych agencjach i blog jest nie tylko jego najlepszym CV, ale także gigantyczną motywacją do ciągłej nauki i pogłębiania wiedzy w swojej dziedzinie.
3. Budujesz własną markę
Kolejni pracodawcy, czy klienci przychodzą i odchodzą, ale Twoja marka osobista zostaje z Tobą na zawsze. Jest najcenniejszym atutem w walce o przekonywanie do siebie innych. Dzięki niej ta sama praca może być warta zarówno złotówkę, jak i milion dolarów (pisałem o tym szerzej tutaj).
Przykład
Radosław Kotarski — dzięki swojemu popularnemu programowi Polimaty trafił do ogólnopolskiej kampanii reklamowej banku Millenium. Większość z nas pewnie byłaby w stanie w podobny sposób wystąpić w takim spocie, ale to właśnie on posiada markę, która jest dla reklamodawcy i jego odbiorców kluczowym elementem. Podobnie działa to oczywiście w przypadku celebrytów znanych z ekranów kin, telewizji, czy występów muzycznych. Radek jednak swoją markę zbudował w 100% na działalności w Internecie, prowadząc własny program popularnonaukowy. Żeby zacząć wystarczył mu pomysł i zwykła kamera.
Takich przykładów oczywiście można byłoby znaleźć setki, szczególnie jeśli spojrzymy za granicę. Naprawdę nie ma w tym tajemnej wiedzy, czy gigantycznej bariery wejścia. Wystarczą nasze umiejętności, pomysł na to jak je pokazać oraz, co najważniejsze, wytrwałość i konsekwencja. Pierwsze realne efekty wymagają czasu i pracy, ale obiecuję Wam, że warto. Możliwości jest cała masa, wystarczy zacząć. Nie jutro, nie za tydzień. Teraz.
[separator]Bonus
Zobaczcie ten film, w którym Cristiano Ronaldo wychodzi na ulicę w przebraniu bezdomnego i próbuje zaczepiać ludzi.
[offset] [/offset]Kiedy nikt go nie rozpoznaje jest raczej spławiany i nie przyciąga uwagi. Jednak w momencie, w którym zdejmuje sztuczną brodę sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Warto zadać sobie pytanie: co by się stało kiedy to my zdjęlibyśmy w takiej sytuacji przebranie? :)
co o tym myślisz?
komentarze