Wrzesień 2016 to dla mnie ogromny przełom. Ogłaszam oficjalnie, że sprzedałem udziały w swojej firmie i zaczynam nowy etap. Typowa reakcja? Zdziwione spojrzenie i pytanie „ale co ty teraz będziesz robił?”. W mojej głowie automatyczna odpowiedź za każdym razem była taka sama: „nie wiem”.
Okazuje się jednak, że nawet zwykłe „nie wiem” ma wiele twarzy. Nie chodziło o to, że nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Wprost przeciwnie – ja po prostu nie wiedziałem jak w skrócie opowiedzieć o nowych pomysłach, bo było ich tak dużo.

Miałem zamiar rozpocząć własne szkolenia, ale też szkolić dla innych firm, prowadziłem zajęcia na uczelniach, pisałem bloga, po głowie chodziło mi wystartowanie z podcastem, na dysku grzał się gorący materiał na kurs online, a po nocach śniła wymarzona książka. Tymi zajęciami można by obdzielić pięć osób.
Inni się dziwili, ale ja czułem się z tym nieźle. Dla mnie to było naturalne i całkiem komfortowe. Kiedy zmęczyły mnie wyjazdy na szkolenia, mogłem spokojnie popisać bloga. Kiedy miałem dość pisania, mogłem nagrać podcast.
Szło mi naprawdę super, więc z godnym siebie urokiem postanowiłem to spieprzyć. Na drodze stanęła mi ambicja.
Multitasking jest dla cierpliwych
Wiecie jaki jest problem z robieniem wielu rzeczy jednocześnie? Każda z nich posuwa się do przodu bardzo powoli. To normalne – szybciej będziesz jechać na jednym rowerze niż na pięciu na raz. Jeśli jesteś cierpliwym człowiekiem, tempo nie będzie Ci przeszkadzało.
Ja nie jestem cierpliwym człowiekiem.

Miałem masę planów, szło mi dobrze, ale wooooolno. Jak to przyśpieszyć? Wszytko podpowiadało: wsiądź na jeden rower, a pozostałe odstaw. To było zupełnie wbrew mojej naturze, ale wydawało się logiczne. Skupię się na jednej rzeczy w 100%, a do pozostałych wrócę potem.
Naczytałem się nawet mądrych książek na ten temat (pozdrawiam Was serdecznie panowie McKeown i Keller) i postanowiłem zostać esencjalistą – jedna rzecz, ale na maksa. Żegnaj multitaskingu.
To był ból psychiczny większy niż słuchanie komentarzy Tomasza Hajty w trakcie meczów reprezentacji. Przez miesiąc skupiłem się na stworzeniu kursu online, platformy dla niego i wszystkiego co z tym związane. Pisałem, projektowałem, testowałem. Całymi dniami robiłem tylko to. Bywało, że od 8 rano do 22.
Efekt? Pracę skończyłem, kurs wyszedł mi fajnie i zrealizowałem swój plan. Jestem dumny z efektów i nie mogę doczekać się startu (ruszamy we wrześniu). Dałem z siebie wszystko. Gdybym się tak nie spiął, kurs pewnie nie powstałby jeszcze przez kilka miesięcy. Czy bym to powtórzył? Niezależnie od efektów tego kursu, wiem że nie.

Wiele się mówi o tragicznym wpływie multitaskingu na naszą głowę. Zachęcają do medytacji, walki z chaosem, skupieniu na jednym konkretnym celu. Też padłem ofiarą takiego myślenia, ale na mnie to nie działa. Z sukcesem doprowadziłem jeden projekt do końca, ale zaniedbałem inne. Ten miesiąc dosłownie zdewastował mój styl pracy, dotychczasowe nawyki i sposób myślenia. Jestem człowiekiem wielu tematów jednocześnie, to właśnie różnorodność mnie napędza i motywuje. Dobrze mi idzie żonglowanie.
Multitasking jest ciekawy
Skupienie się na jednej rzeczy jest niesamowicie nudne. Ten sam temat, codziennie od rana do wieczora. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. Na dłuższą metę to wyniszcza motywację bardziej niż nowa rzecz każdego dnia.
Gdyby gotował dla Ciebie najlepszy kucharz na świecie, z najlepszych składników, ale codziennie to samo, to po miesiącu zmiana na paprykarz szczeciński z tygodniową bułką byłaby spełnieniem marzeń.
Potrzebujesz zmiany, potrzebujesz urozmaicenia. O truciźnie często decyduje nie sama substancja, a jej dawka. Nawet woda w zbyt dużych ilościach szkodzi.
Mówić zupełnie wprost – multitasking nakręca, jest daleki od nudy.
Multitasking pozwala się rozwijać w różnych obszarach
Jeśli zajmujesz się pracą, która opiera się na pomysłach i kreatywności, to szeroki kontekst jest dla Ciebie tlenem, bez którego się udusisz.

Wąskie skupienie na jednej rzeczy zamyka Cię w bańce. Zauważasz więcej w temacie, któremu w pełni się poświęcasz, ale praktycznie nie widzisz niczego innego. Przestałem czytać, przestałem słuchać, przestałem się uczyć, przestałem ćwiczyć. Liczyło się dla mnie tylko jedno, wszystko inne było stratą czasu. Po miesiącu czuję się jakbym wrócił z innej planety.
Multitasking pozwalał mi patrzeć w różnych kierunkach i dostrzegać różne bodźce i okazje.
Wielozadaniowość pozwala na dywersyfikację
A jeśli Twój cel to będzie ślepa uliczka? Jeśli to pełne poświęcenie będzie niewypałem? Mądry inwestor dywersyfikuje. Nikt rozsądny nie stawia całej puli na jeden wyścig.
To dlaczego tak wiele osób radzi skupić się na jednym zadaniu, wyspecjalizować w jednej pracy, rozwijać tylko ten największy talent? Jest szansa, że dzięki temu osiągniesz w tej dziedzinie absolutny top, ale jeszcze większa, że skończysz wypalony, bez motywacji i innego pomysłu na siebie.
Multitasking w praktyce – czy warto?
I teraz być może powiesz, że przesadziłem, że popadłem ze skrajności w skrajność. I pewnie masz rację, ale jak inaczej rozumieć skupienie? Jeśli grasz na gitarze, ale przy okazji jedną nogą stukasz w perkusję, to nie skupiasz się już tylko na strunach. Dla mnie „multi” zaczyna się już od dwóch rzeczy. Albo robisz jedno i temu się poświęcasz, albo robisz przynajmniej dwie rzeczy jednocześnie. To zero-jedynkowe i są tylko dwie strony barykady.
Ja na stronę skupienia na pojedynczej rzeczy nie wejdę za prędko, o ile w ogóle. Stworzyłem przydatny kurs, dosłownie przeskakuję z nogi na nogę żeby pokazać go innym i podzielić się efektami tej pracy (wiem, znowu jestem niecierpliwy). Koszt był jednak ogromny.

Może to też kwestia zbyt radykalnego podejścia do tematu i wypracowania sobie swoich własnych metod pracy w skupieniu nad ograniczoną liczbą tematów. Ideowo minimalizm i skupienie na jednej rzeczy są mi bardzo bliskie i wiele badań pokazuje, że nasz mózg bardzo je lubi. Jednak jestem żywym przykładem, że mają swoją cenę.
Ku swojemu zdziwieniu, na dzisiaj wolę wolniej, ale zdrowiej i po mojemu. Za dużo rzeczy zaniedbałem i zbyt trudno jest mi teraz wrócić do normalnego, pełnego różnych zadań rytmu, który znam, lubię i który sprawił, że jestem tym, kim jestem.
co o tym myślisz?
komentarze