Jeśli mogę sobie na to pozwolić – drzemka. Jeśli nie mogę, czasem wykonuję proste ćwiczenie, o którym usłyszałam od Andrzeja Tucholskiego. Założenie jest następujące: skupienie jest jak mięsień i w dzisiejszych przebodźcowanych czasach musisz je ćwiczyć. Wystarczy kawałek kartki i długopis. W kolumnie wypisujesz numery od 1 do 10, a za każdym razem, kiedy złapiesz się na byciu rozkojarzonym – stawiasz obok numerka krzyżyk i wracasz do tego, co miałeś zaplanowane. Proste, nie wierzyłam, że zadziała, ale ponieważ mózg dostaje informacje zwrotną, z każdym dniem na kartce ląduje mniej krzyżyków albo sesje skupienia między kolejnymi krzyżykami się wydłużają.