Tuż przy samym wejściu, na wąskim stopniu prowadzącym do drzwi, Andrzej zauważył leżący banknot. Podniósł go i schował do kieszeni. Po wejściu do środka zauważył, że w kawiarni panuje straszliwy tłok. Ludzie kłębili się wokół stolików i jedyne wolne miejsce znajdowało się tuż obok schludnie ubranego pana w średnim wieku.
Andrzej zapytał czy może się przysiąść i wdał się z nowo poznanym mężczyzną w krótką, ale bardzo sympatyczną rozmowę. Okazało się, że jego rozmówca jest doświadczonym biznesmenem, który poszukuje nowych ludzi do swojego zespołu i chętnie zaprosi Andrzeja na kolejne rozmowy. Wymienili się wizytówkami, po czym przedsiębiorca opuścił kawiarnię.
Krótką chwilę potem do stolika podszedł mężczyzna i przedstawił się jako Richard Wiseman — twórca badania, z którym Andrzej miał się spotkać.
— Dzień dobry, jak tam twój poranek? — zapytał naukowiec.
— Cudownie! Jak zawsze mam masę szczęścia. Najpierw znalazłem przy wejściu pieniądze, a chwilę potem nawiązałem przypadkiem świetny biznesowy kontakt.
Dr Wiseman uśmiechnął się i wyjaśnił Andrzejowi, że wszystko to, co spotkało go tego ranka było eksperymentem. Ludzie w kawiarni to podstawieni statyści, biznesmen okazał się aktorem, a pieniądze przy wejściu zostały podłożone.
— Ale dlaczego? Po co to wszystko? — zapytał zdziwiony Andrzej.
— Widzisz — wyjaśniał doktor — wybrałem ciebie ponieważ jesteś zadeklarowanym optymistą. Na każdym kroku powtarzasz, że masz masę szczęścia i spotyka cię w życiu wiele dobrego. Chciałem sprawdzić, czy naprawdę jest to kwestią przypadku, czy może jest to jednak twoja zasługa.
— I do jakiego wniosku Pan doszedł?
— Godzinę temu spotkałem się tutaj z twoim rówieśnikiem. Twierdził, że ma w życiu niesamowitego pecha i wszystko sprzysięga się zawsze przeciwko niemu. Spiesząc się na nasze dzisiejsze spotkanie wbiegł do kawiarni i nie zauważył podłożonego banknotu. Zdenerwowany i przejęty usiadł nieśmiało koło podstawionego biznesmena i nawet nie próbował nawiązać rozmowy. Kiedy przyszedłem i zapytałem jak mija mu poranek powiedział, że jak do tej pory nie spotkało go nic wartego opowiedzenia.
[separator]Dwoje ludzi, te same sztucznie wytworzone warunki, ten sam poranek, ten sam cel spotkania, ale zupełnie rożne zakończenia. Powyższa historia opisuje autentyczny przebieg badania, które miało sprawdzić na ile to, co określamy szczęściem jest determinowane przez nasze nastawienie.
Pokazuje, że okazje i szanse, które pojawiają się przed nami, zależą w dużej mierze od naszej umiejętności ich znajdowania, a nie przypadku. Optymistyczne podejście otwiera nam oczy. Jeśli wierzymy, że na każdym kroku może nas spotkać coś dobrego, to intuicyjnie będziemy tej nowej okazji ciągle wypatrywać. Analogicznie, pogrążając się we własnym nieszczęściu i budując wokół siebie mit pechowca, zamykamy się na nowe możliwości i przestraszeni chodzimy z opuszczoną głową.
Wewnętrzny narrator
Każdego dnia, myśląc o wydarzeniach, które mają nas wkrótce spotkać, opowiadamy sobie samemu historie. W głowie tworzymy wtedy często projekcje nieuniknionej klęski, powtarzamy „to na pewno im się nie spodoba”, „jeśli tam pójdę to pewnie się ośmieszę”, „nie założę bloga bo nikt tego nie przeczyta” itd.
Wynika to w pewnym stopniu z „systemu bezpieczeństwa”, który sobie wypracowaliśmy. Nasz wewnętrzny głos ostrzega przed łamaniem norm społecznych i dba o nasze bezpieczeństwo fizyczne. Doradza żebyśmy nie wskakiwali pod pociąg, albo nie mówili szefowi, że jest debilem. Nazywany to często rozsądkiem.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy ten zachowawczy narrator nas dominuje. Im dłużej wprawiamy się w pisanie czarnych scenariuszy, tym łatwiej i sprawniej nam to przychodzi. Staje się automatyczne. A przecież każdą sytuację, która ma się wydarzyć w przyszłości można przedstawić w negatywnym świetle.
Urodzeni optymiści
Patrzenie w ciemnych barwach jest o tyle szkodliwe, że większość z nas jest znacznie bardziej podatna na nagrodę niż karę. Badania pokazują, że więcej osób zdecyduje się na ryzykowny zabieg medyczny jeśli zostanie on przedstawiony jako mający 50% szans na powodzenie niż wtedy, kiedy lekarz powie, że ma on 50% szans na niepowodzenie. A przecież w obu wypadkach prawdopodobieństwo jest identyczne.
Bo tak naprawdę motywuje nas perspektywa sukcesu. Kary i porażki nas spalają. Za każdym razem kiedy w głowie kreślimy czarne scenariusze albo zniechęceni przyznajemy się do roli wiecznego pechowca, sami pozbawiamy się energii. Ostrożna, wyważona i sceptyczna postawa wydaje się rozsądniejsza, wymagająca większej inteligencji i życiowego doświadczenia, ale jest często nadużywana. Optymizm (z łacińskiego optimum – najlepiej) nie jest beztroską i naiwnością, to po prostu umiejętność zauważania lepszej strony tego, co nas otacza i wykorzystywania szans, które takie podejście przynosi.
Wychowując dzieci, motywując pracowników, czy nawet dbając o własny związek, dużo więcej osiągniemy kiedy nastawimy się na budowanie pozytywnej perspektywy. Często zapominamy, że im więcej do połowy pełnych szklanek wypijemy, tym więcej okazji będzie się przed nami pojawiać i tym więcej ludzi będzie po naszej stronie.
co o tym myślisz?
komentarze