Robię podsumowanie pierwszych 12 tygodni w tym roku i przypomina mi się liceum. Mam prawie same czwórki.
Jeśli jesteś uczniem któremu zależy, czwórka to najgorsza ocena.
- Pała to prosta sprawa. Gdzieś był błąd.
- Trója jest średnia, ale sygnał jest jasny. Jest całkiem sporo do poprawy.
- Piątka smuci tylko perfekcjonistów. Dla większości to właśnie ona jest celem.
- Szóstka to ideał, trudno go zaplanować. Czasami trzeba mieć po prostu szczęście.
A czwórka? Nie ma ani kary ani nagrody. Niczego nie zawaliłeś, jest lepiej niż przeciętnie. Ale się nie uśmiechasz. To jak czwarte miejsce na olimpiadzie. Spoko Ci poszło, ale wracasz bez medalu.
Czwórka to największa pułapka stawiania sobie celów.
Załóżmy, że chcesz ćwiczyć co drugi dzień. To 15 treningów w miesiącu. Bardzo się starasz, ale udaje Ci się dobić do 12. To typowa czwórka. Nie jest słabo – jest nawet lepiej niż średnio – ale nadal sporo Ci brakuje. Jak to ocenisz?
Czy lubisz czwórki?
Przez ostatnie miesiące zrozumiałem jak wiele zmienia Twoje podejście do czwórki.
Możesz potraktować to jako porażkę, niezrealizowany plan. Możesz się frustrować i mieć poczucie, że coś robisz nie tak. Kiedy pytają co u Ciebie, odpowiadasz, że tak sobie.
Możesz też cieszyć się postępami. Doceniać to, że działasz. Poprawiać detale i próbować dalej.
Ćwicząc 12 razy w miesiącu możesz czuć się zarówno nieudacznikiem, jak i człowiekiem, który jest po prostu na dobrej drodze do lepszej formy. To Ty decydujesz.
Mój luty i marzec
Chciałem podsumować Wam tu moje ostatnie dwa miesiące i pokazać jak mi poszło, ale wystarczą mi do tego w sumie trzy słowa: było na czwórkę.
- Piszę książkę i mam jakieś 30%. Całkiem spoko, ale chciałem więcej.
- Stworzyłem kilka materiałów na bloga. Są ok, ale gdybym się tak nie śpieszył i bardziej na nich skupił, byłyby lepsze. Szczególnie jeśli chodzi o video, które wymaga naprawdę sporo czasu. Szukałem kompromisów jeśli chodzi o jakość, bo chciałem po prostu skończyć film i utrzymać regularność. A to nie ilość powinna być najważniejsza.
- Sporo czytam i ćwiczę, ale nie jestem ani molem książkowym ani królem siłowni.
- Wziąłem się za angielski, ale to też raptem tylko godzinka tygodniowo.
- Wstaję o 5 rano, tak jak zawsze chciałem, ale głównie dlatego, że bez tego nie miałbym za wiele czasu dla siebie.
- Zorganizowaliśmy dwie kampanie sprzedażowe kursów, ale czuję, że mogliśmy to zrobić jeszcze lepiej, dotrzeć dalej i skuteczniej o tym opowiadać.
Prawdopodobnie tworzyłem, ćwiczyłem, czytałem, zarabiałem i uczyłem się trochę więcej niż przeciętna osoba spotkana na ulicy. Ale daleko mi do świadectwa z paskiem.
Dlaczego?
Bo za duża ambicja i za dużo na raz, bo remont, bo choroby, bo czas dla rodziny jest święty, bo czasami po prostu… luty i nic się nie chce. Bo może po prostu nie da się napisać genialnej książki, podbić Internetu, dbać o rodzinę, zdrowie, biznes i własny rozwój jednocześnie. Nigdy nie pisałem książki, a na siłowni, czy w nagrywaniu video moje doświadczenie to tak naprawdę kilka miesięcy. Jestem pewnie w tym momencie zwyczajnie za słaby na lepsze efekty.
I co teraz?
Jeszcze do niedawna bardzo bym się na takie czwórki obraził. Chodził wkurzony albo miał poczucie, że muszę spróbować innych rzeczy, w których mam szansę na piątkę.

A przecież można po prostu polubić się z czwórkami. Traktować je jako przystanek, a nie porażkę. Wyciągać wnioski i działać dalej.
Bo kiedy spojrzę na to z drugiej strony, to jestem na dobrej drodze z większością swoich planów, a praca nad nimi naprawdę mnie cieszy. Jestem tu, gdzie zawsze chciałem być. Patrząc na to ile na siebie wziąłem, nie powinienem narzekać, że idzie mi na czwórkę.
Dlatego na następne 12 tygodni mam tym razem bardzo prosty cel: zostawiam trójki, nie gonię za szóstkami, skupiam się na czwórkach. Spróbuję zrozumieć skąd się biorą i jak mogę je poprawić. Ale jeśli się nie uda, to nie będę rozpaczał i wyrywał włosów. I wcale nie dlatego, że żadnych nie mam. Dlatego, że czwórki są ok.
Może znajdziesz swoje i spróbujesz ze mną?
co o tym myślisz?
komentarze