Wszyscy wkoło zachęcają do działania. Nawet buty z chińskiej fabryki przekonują: Just do it. Rób, zacznij nowy projekt, na co czekasz.
To się wydaje całkiem niezła rada. Szczególnie kiedy wiemy, że większość z nas ma problemy z prokrastynacją. Przecież jeśli nie ruszymy, to nigdy się nie uda, prawda?
Niby tak, ale pod warunkiem, że wcześniej dobrze się przygotujemy. Startowanie na ślepo i bez planu bywa gorsze niż czekanie.

Jeśli zaczynasz nowy projekt, szczególnie taki, który mocno Cię kręci, pewnie aż przebierasz nogami, żeby jak najszybciej zabrać się do roboty.
Wcześniej warto dać sobie jednak chwilę na przemyślenie kilku rzeczy. Jakich? Właśnie o tym jest ten wpis.
Podpowiadam trzy konkretne kroki, które możesz przejść, żeby Twój pomysł miał większe szanse na szczęśliwe zakończenie.
Jeśli tworzysz produkt, zastanawiasz się nad startem nowego biznesu, zakładasz bloga albo chodzi Ci po głowie dowolny inny projekt, koniecznie czytaj dalej.
Nowy projekt, krok 1 – weryfikacja
Wiem, że zacznę z grubej rury, ale być może tego projektu w ogóle nie warto zaczynać?
Jeśli mocno się na niego napaliłeś, pewnie korci Cię teraz, żeby wyłączyć ten wpis, ale daj mi jeszcze chwilę. 😉
Piszę o tym dlatego, że ja sam nie raz zaczynałem coś, czego w ogóle nie powinienem był ruszać. Niestety, byłem ślepy na sygnały ostrzegawcze. Głównie przez to, że wpadałem na pomysł, którym strasznie się ekscytowałem i emocje brały górę.
- Założyłem bloga zbierającego ciekawe linki, którego nikt nie chciał oglądać i zamknąłem go po dwóch miesiącach.
- Zorganizowałem na blogu duże wyzwanie, ale kompletnie go nie przemyślałem, szybko straciłem zapał i rozczarowałem sporo czytelników.
- A nawet – a co tam, przyznam się – postanowiłem malować obrazy, kupiłem farby i płótna, ale… to było kompletnie nie na moje nerwy (i talent). 😉
Ale nie śmiej się ze mnie – też pewnie szybko zrobisz taką listę. Po prostu to kolejny dowód na to, że nie warto zaczynać z gorącą głową i bez planu. Nauczyłem się, że każdy nowy projekt trzeba najpierw brutalnie i szczerze weryfikować pod różnymi kątami.
Poniżej podrzucam kilka tematów do przemyślenia:
Czy ten nowy projekt pasuje do mojego szerszego planu i priorytetów?
Nowy pomysł sam w sobie może być całkiem ok, ale przy okazji nie pasować zupełnie do reszty układanki.
- Wpadasz na fajny pomysł na produkt, ale on nie będzie zgrywał się z Twoimi istniejącymi już produktami.
- Chcesz założyć firmę, ale za pół roku urodzi Ci się dziecko i nie wiesz, czy będziesz w stanie skupić się wystarczająco na nowym biznesie.
- Uwielbiasz parzyć kawę, ale czy założenie kawiarni nie zabije tej pasji?
- Robisz kurs nauczycielski, bo uwielbiasz rozmawiać o swojej specjalizacji, ale czy naprawdę potrafisz innym przekazywać wiedzę?
Takie pytania pewnie nie pomagają wygrać z wątpliwościami, które i tak już masz, ale chodzi o to, żeby nie patrzeć wyłącznie pod wąskim kątem.
Spójrz szerzej, globalnie i sprawdź, czy Twój pomysł ma nadal sens w otaczającym go kontekście.
Po co chcę to zrobić?
Nowy projekt to czasami efekt impulsu. Chcesz się za niego zabrać bo… chcesz. Kiedy jednak zastanowisz się co NAPRAWDĘ za tym stoi, możesz uznać, że Twój pomysł jest po prostu głupi.
Takich „złych” powodów jest cała masa, na przykład:
- Motywuje Cię ego – chcesz coś komuś udowodnić, na kimś się zemścić, zdobyć uznanie itd. Projekt jest tylko środkiem do zaspokojenia jakiejś niezdrowej ambicji. Z takich zrywów w stylu „ja im pokażę” pewnie powstało trochę dobrego, ale raczej większe są szanse, że skończy się to nieprzyjemnie.
- Ktoś wywiera na Tobie presję – szef, rodzina, społeczeństwo, uśmiechnięci ludzie na Instagramie – łatwo jest poczuć, że coś „powinniśmy” zrobić. Czasami mówią nam wprost, czasami chowa się to między wierszami. Kolejna zła inspiracja do zaczynania czegokolwiek. Trudno wytrwać w postanowieniu przez lata, tylko dlatego, że ktoś od nas tego oczekuje.
Mam kilka takich projektów, co do których zabrakło mi szczerości względem siebie samego. Zaczynałem ze złych powodów i – patrząc z perspektywy czasu – nie mogło mi się przez to udać.
Strażak i podpalacze
Ok, ale pytania tego typu brzmią łatwo tylko w teorii. W praktyce bardzo trudno jest samodzielnie ocenić, czy naprawdę warto się w coś zaangażować.
Jaka jest najpopularniejsza rada w takiej sytuacji? Zapytaj kogoś o zdanie.
Czy to faktycznie pomoże? Być może, ale taka rada z zewnątrz nie zawsze jest dobrej jakości.
- Ktoś może być nieszczery (bo np. nie chce sprawić nam przykrości).
- Ktoś może nam doradzać tak, żebyśmy podjęli decyzję, która odpowiada bardziej doradzającemu niż nam.
- Komuś może brakować wiedzy albo doświadczenia, żeby dobrze ocenić problem.
Wtedy warto znać fajną technikę, która pomaga rozwiązać tego typu problemy. Nazywa się „strażak i podpalacze”. Na czym polega?
- Zbieramy grupkę ludzi, która pomoże nam zweryfikować nasz pomysł. To może być już nawet jedna osoba, ale lepiej poznać kilka punktów widzenia. To będą nasi podpalacze. 🔥
- Opisujemy dokładnie na czym polega projekt, który chcemy zacząć.
- Teraz każdy z podpalaczy ma za zadanie „podpalić” nasz projekt, czyli znaleźć w nim wszystkie dziury, problemy i ślepe uliczki. Cenny będzie każdy argument przeciwko pomysłowi.
- My – jako strażacy – staramy się te próby „podpalenia” zdusić w zarodku. Odbijamy argumenty i bronimy swojego pomysłu. 🧯
Na końcu okazuje się, czy podpalaczom udało się spalić doszczętnie nasz pomysł, czy może jednak nasza interwencja pomogła go uratować.
Dlaczego to fajna technika? Bo słuchamy o zastrzeżeniach, o których sami nie będziemy w stanie pomyśleć.
Podpalacze nie muszą podawać wyłącznie argumentów, w które wierzą. Mają znaleźć wszelkie problemy, nawet takie, co do których sami mają wątpliwości. To trochę zabawa w odgrywanie ról.
My, odbijając ataki, mamy okazję wszystko jeszcze raz przemyśleć. Dzięki temu można łatwo sprawdzić, czy może przypadkiem lepiej nie odpuścić (czytaj: strategicznie się wycofać 😉).
Nowy projekt, krok 2 – Przygotowania
Dobrze, dość już zastanawiania się i myślenia o wątpliwościach. Załóżmy, że decyzja zapadła – robimy. Co dalej?
Większość osób powie, że pora na planowanie, ale ja radzę wcześniej zrobić jeszcze jeden krok. Nazwijmy go „przygotowaniami”.
Wszystko sprowadza się do tego, żeby już na samym początku ustalić kilka rzeczy:
Co uznam za sukces, a co będzie porażką?
Większość projektów może mieć bardzo różne zakończenia:
- Tworzysz produkt, ale nie wiesz ile jego sztuk finalnie sprzedasz.
- Zaczynasz kampanię reklamową, ale nie wiesz ilu klientów dzięki temu zdobędziesz.
- Rozpoczynasz rekrutację, ale kandydaci mogą pojawić się bardzo różni.
Przewidywanie zakończenia jest bardzo trudne, ale warto rozpisać sobie przynajmniej trzy różne scenariusze: co będzie wariantem optymistycznym, co realistycznym, a co pesymistycznym?
Dzięki temu łatwiej jest planować. Jeśli dopiero zaczynasz tworzyć nowy produkt i uczciwie przed sobą samym stwierdzisz, że ucieszy Cię dopiero milion sprzedanych sztuk, to inaczej podejdziesz do jego tworzenia niż wtedy, kiedy pełnią szczęścia będzie dziesięć zamówień.

Wiesz też po prostu o co grasz. Łatwo jest powiedzieć sobie „zakładam bloga”. Tylko co sprawi, że ten blog nam się udał? Dla każdego będzie to trochę coś innego, ale tym bardziej trzeba wyraźnie określić swoje oczekiwania. Bez tego łatwo stracić czas na brnięcie w złym kierunku albo kontynuowanie projektu, który w zasadzie nie ma już sensu.
Możesz też skutecznie reagować w trakcie działania. Kiedy wiesz jaki masz cel, widzisz ile Ci do niego brakuje i możesz próbować coś z tym zrobić.
Co muszę zrobić, a co będzie tylko dodatkiem?
Niektóre elementy są niezbędne, żeby uznać projekt za skończony, a bez innych można się obyć. Na początku warto wypisać szczególnie te pierwsze.
Określ co jest niezbędnym minimum. Co trzeba zrobić, żeby ten pomysł w ogóle mógł się udać?
Przykładowo – jeśli ruszasz ze sklepem online potrzebujesz oferty (towarów) i systemu sprzedażowego (strona www). Bez tego trudno zacząć. Zamawianie jednym kliknięciem, wysyłka do Australii, czy personalizowane opakowania, to tylko dodatek, bez którego cały projekt prawdopodobnie nadal ma sens.
Być może Twój pomysł jest tak oryginalny, że nie wyobrażasz go sobie bez niektórych elementów. Kiedy jednak na spokojnie ocenisz niezbędne minimum, może okazać się, że uda się wystartować znacznie szybciej. Albo przeciwnie – okaże się, że potrzeba znacznie więcej czasu bo nie da się zrezygnować z pracochłonnego etapu.
To ułatwia planowanie.
Jaki stawiam sobie deadline?
Trudno wejść dziś do polskiej księgarni i nie znaleźć tam książek Remigiusza Mroza. Ale oczywiście nie zawsze tak było. W autobiografii „O pisaniu na chłodno” Mróz opowiada o tym, że zaczynał jako prawnik, a pisanie było jedynie wielkim marzeniem.
Stworzenie pierwszej powieści potraktował jako projekt. Wiedział, że taka dodatkowa praca może ciągnąć się w nieskończoność, więc postanowił, że daje sobie rok na postawienie ostatniej kropki w swoim debiucie.
W naszych projektach też warto wprowadzić konkretny termin realizacji. Nawet jeśli zabieramy się za coś, co teoretycznie nie ma wyraźnego końca – np. „poprowadzenie własnego podcastu” – pomaga jakiś cel składowy, np. „dwadzieścia odcinków do końca roku”.
Bez tego łatwiej się rozleniwić – działać wolniej lub zrobić mniej niż faktycznie jesteśmy w stanie.
Co może pójść nie tak?
Jeśli zastosowałeś technikę podpalania, masz na pewno długą listę potencjalnych problemów. Warto to zebrać i uwzględnić na etapie planowania, które za chwilę się zaczniemy.
Na etapie weryfikacji skupialiśmy się jednak raczej na wadach projektu jako ogólnego pomysłu. A przecież jest jeszcze masa rzeczy, które mogą się nie udać, jeśli zdecydujemy się na start.

Gabriele Oettingen, psycholog zajmująca się tematem motywacji, ostrzega, że w trakcie rozpoczynania projektów zbyt często ubieramy różowe okulary. Skupiamy się na korzyściach, które osiągniemy, a zapominamy o przeszkodach, które nas od tego oddzielają.
W swoich badaniach udowodniła, że osoby, które wypiszą najpierw wszystkie możliwe problemy, osiągają lepsze oceny na egzaminach, łatwiej rzucają palenie i bardziej konsekwentnie trzymają się diety. Po prostu wiedzą co może pójść nie tak i dostosowują do tego swój plan.
Co może przeszkodzić Ci w zrealizowaniu scenariusza optymistycznego? Co sprawi, że pójdzie Ci słabo? Jak się na to przygotować?
Nowy projekt, krok 3 – Planowanie
I wreszcie etap, od którego zaczyna większość z nas. Mamy cel i zabieramy się za planowanie jego realizacji.
Jak do tego podejść?
Ustal kamienie milowe
Swoje wyzwanie trzeba najpierw rozbić na mniejsze części. Nazywam to ustaleniem kamieni milowych. Co mam na myśli?
Chodzi o określenie kilku najważniejszych etapów, z których składa się projekt. Mogą one być póki co dosyć ogólne, ale każdy z nich powinien kończyć się jakimś wyraźnym efektem i przybliżać nas do celu.
Przykładowo – załóżmy, że chcesz napisać e-booka. Masz już pomysł na temat, co dalej? Rozbijasz pracę na takie kamienie milowe:
- Research, zebranie materiałów
- Ułożenie konspektu
- Napisanie rozdziałów
- wstęp
- rozdział 1
- rozdział 2
- rozdział 3
- zakończenie
- Przesłanie tekstu do korektora
- Wprowadzenie poprawek
- Finalna wersja tekstu
Na podobnej zasadzie rozkładasz dalsze elementy, związane z oprawą graficzną, promocją itd.
Rozłóż kamienie milowe w czasie
Kiedy mamy taki ogólny zarys, etapy trzeba powiązać z terminami. Lubię planować kwartalnie (12-tygodni) i taki sposób polecam też Tobie.
Trzymając się tej zasady, przypisz każdy kamień milowy do konkretnego tygodnia.
Przykładowo:
- Research i konspekt – tydzień 1
- Rozdział 1 – tydzień 2
- Rozdział 2 – tydzień 3
- Rozdział 3 – tydzień 4
- Wstęp i zakończenie – tydzień 5
- Redakcja – tydzień 6
- Poprawki – tydzień 7
To oczywiście tylko przykład i wszystko zależy od tematu i pomysłu na e-booka. Chodzi o samą ideę.
Dlaczego taki podział jest skuteczny?
- Zamiast jednego dużego deadline (np. napisanie e-booka w dwa miesiące) masz kilka mniejszych terminów. Łatwiej w ten sposób zachować dobry rytm i trzymać się założeń.
- Masz motywację, bo każdy tydzień kończy się konkretnym osiągnięciem. Widzisz postępy, a to cieszy i zachęca do dalszej pracy.
- Zyskujesz elastyczność i możliwość przesunięć. Wiesz, że masz cel na dany tydzień, a to daje sporo swobody w rozłożeniu pracy. Jeśli nagle zepsuje Ci się komputer albo zachorujesz, to nie posypie się od razu cały plan (tak jak miałoby to miejsce przy rozpisywaniu wszystkiego z dokładnością do dnia).
- Masz spokojną głowę. Nie przytłacza Cię tak skala projektu, bo po podziale na małe części jest łatwiejszy do „strawienia”. Daje to przejrzystość i pokazuje jasną drogę do celu.
Zaplanuj dokładniej najbliższy tydzień
Kiedy masz ogólną rozpiskę tygodniową, zaplanuj dokładnie najbliższe dni.
Przykładowo, jeśli celem danego tygodnia jest research i stworzenie konspektu, określ co zrobisz każdego dnia.
To mogą być np. takie rzeczy, jak:
- Wizyta w bibliotece
- Spotkanie ze znajomym specjalizującym się w tym temacie
- Przejrzenie bazy z badaniami naukowymi
itd.
Tutaj warto już operować godzinami, dniami itd. Osobiście jestem jednak w stanie tak dokładnie planować tylko kilka najbliższych dni. Jeśli zrobię taką rozpiskę np. na miesiąc, to zawsze wydarzy się coś, co wywróci to do góry nogami.
Z drugiej strony, dokładniejszy plan tygodniowy bardzo ułatwia działanie. To dobry kompromis.
Zdecyduj jak będziesz mierzyć postępy
Na końcu ostatnia sprawa, o której często zapominamy: musisz jakoś kontrolować postępy i robić podsumowania.

Najlepszy sposób, żeby sprawdzić, czy mamy odpowiednie tempo, to po prostu regularne przerwy na wyciąganie wniosków.
Wybierz jeden dzień w tygodniu, w którym rozłożysz pracę na kolejne dni, ale w tym czasie znajdź też chwilę na podsumowanie tego, co wydarzyło się do tej pory.
Czy wszystko idzie zgodnie z planem? Co się udało? Co poszło nie tak? Co można z tym zrobić?
Żeby ocenianie było łatwiejsze, wprowadź jakieś kryteria, najlepiej liczbowe.
Trzymając się przykładu e-booka, prostym kryterium będzie liczba znaków napisanych w tygodniu albo czas poświęcony na research lub wprowadzenia poprawek. Ustal taki cel dla każdego tygodnia, a po jego zakończeniu rozlicz się z tego, jak Ci poszło.
Podsumowanie – o czym pamiętać, kiedy zaczynasz nowy projekt?
Wyszło tego dosyć sporo, więc przyda się ściąga. Możesz potraktować to jako listę kontrolną.
Kiedy po głowie chodzi Ci nowy projekt, przejdź przez te etapy:
Zweryfikuj pomysł, zastanów się:
- Czy ten projekt pasuje do Twojego szerszego planu i kontekstu, w którym działasz?
- Po co Ci ten projekt? Dlaczego chcesz go zrealizować? Czy na pewno Twoja motywacja uzasadnia to, że warto wystartować?
- Jakie są argumenty za tym, żeby go nie realizować i jakie masz na to kontrargumenty? Zastosuj technikę „strażak i podpalacze”.
Przygotuj się, określ:
- Co uznasz za sukces, a co za porażkę? Opisz scenariusz optymistyczny, realistyczny i pesymistyczny.
- Co jest niezbędnym minimum? Co musi się stać albo powstać, żeby projekt mógł się udać? Co będzie jedynie dodatkiem?
- Ile czasu dajesz sobie na osiągnięcie konkretnego efektu? Nawet jeśli projekt nie ma wyraźnego końca, wybierz jakiś termin i ustal co dokładnie zrobisz zanim on upłynie.
- Jakie problemy mogą się pojawić? Co będzie Ci przeszkadzało w doprowadzenia pomysłu do końca? Jak się na to przygotujesz i jak będziesz temu przeciwdziałać?
Ułóż plan, ustal:
- Jakie będą kamienie milowe? Podziel projekt na kilka mniejszych etapów, z których każdy kończy się wyraźnym efektem.
- Rozłóż stworzone wcześniej etapy w ramach tygodni. Niech każdy tydzień kończy się jakimś konkretnym efektem.
- Jak będziesz mierzyć te efekty? Dla kamieni milowych ustal liczbowe założenia, które ułatwią ocenę postępów.
- Określ dokładnie co trzeba zrobić w pierwszym tygodniu pracy. Zastanów się co pozwoli Ci osiągnąć pierwszy kamień milowy. Zadania, które w ten sposób wybierzesz, rozłóż na konkretne dni i godziny.
- Kiedy skończy się pierwszy tydzień, zaplanuj kolejny. Jednak zanim to zrobisz, poświęć chwilę na wyciągnięcie wniosków z ostatnich dni. Sprawdź, czy wszystko idzie zgodnie z planem i reaguj w razie potrzeby.
No dobrze, wiesz już jak zacząć. To jednak dopiero początek i wiele zależy od tego jak zabierzesz się do działania. Jeśli masz ochotę rozszerzyć temat i poznać więcej praktycznych wskazówek, które pomogą Ci zrealizować dowolny cel, zajrzyj do mojej książki.

Opisałem w niej mnóstwo prostych narzędzi i technik, które możesz dopasować do swojego stylu działania. Szczegóły znajdziesz na stronie: https://klosinski.net/metodateczowki/

Jak się pewnie domyślasz, temat rozpoczynania jest u mnie nadal aktualny. Książka napisana i wydana, więc czas na kilka nowych projektów. Już niedługo opowiem o szczegółach, ale na zapleczu praca wre. 🙂
co o tym myślisz?
komentarze