Pracując na swoim motywacja bywa sporym problemem. Nie mamy nad głową szefa, a sztywne terminy nie zawsze się pojawiają. Oczywiście, nie myślę tu o szybkich projektach dla klientów. Chodzi mi o te wieloetapowe kobyły, które pchają nasz biznes do przodu. Wymagają mnóstwa czasu i pracy, więc po drodze bardzo łatwo stracić morale.
Pokażę Ci co robię, żeby utrzymać motywację na dobrym poziomie.
Dowiesz się m.in.:
- Czy to normalne, że tracimy zapał?
- O czym musisz pamiętać w chwilach kryzysu?
- Jak poukładać pracę, żeby spadek motywacji nie „zabił” projektu?
- Dlaczego warto kontrolować postępy i kiedy się z nich cieszyć?
Nagrałem video, ale jeśli wolisz mnie czytać, to niżej znajdziesz uzupełniający tekst.
Zobacz video
Mój trudny projekt
Dla mnie ostatnio największym wyzwaniem było napisanie i samodzielne wydanie własnej książki. Zajęło mi to praktycznie równo rok.
Miałem w tym czasie różne wzloty i upadki, ale udało mi się doprowadzić ten temat do końca. Opowiem Ci co najlepiej się sprawdziło w tych gorszych momentach.
Kryzys na pewno się pojawi
Kiedy zaczynałem pisać książkę, wiedziałem, że to nie będzie łatwe, że nieraz się wkurzę, a cały projekt będzie bardzo trudno doprowadzić do końca. Od razu założyłem, że pojawią się kryzysy. Zwłaszcza, że chciałem ją nie tylko samodzielnie napisać, ale też wydać i sprzedawać. I dokładnie tak było.
W każdym wartościowym projekcie pojawia się dołek.
Takiego podejścia nauczyłem się od Setha Godina. W swojej książce „Dołek” (ang. The Dip) Godin mówi, że przy dużych i trudnych projektach, zawsze pojawi się spadek i duży kryzys, który trzeba będzie przeskoczyć. Takie przeszkody są wręcz wpisane w definicję wartościowych projektów. Gdyby było inaczej, ten cel byłby w zasięgu każdego. I nie byłby już wyjątkowy.
Przeskoczenie tych kryzysowych momentów bywa diabelnie trudne, ale to koszt, który zawsze się pojawia. Trzeba się z tym liczyć.
Jak było u mnie:
Przed decyzją o napisaniu książki czytałem książki o procesie pisania i odsłuchałem sporo wywiadów z autorami. Większość z nich dotyczyła pisarzy, których wspierały najlepsze wydawnictwa na świecie. Ich zadanie sprowadzało się do napisania i redakcji, ale to wystarczyło, żeby sam proces określić jako drogę przez mękę.
Polski rynek to zupełnie inna specyfika i wiedziałem, że nie uda mi się zaprojektować i wydać książki w tej jakości z żadnym polskim wydawnictwem. U nas rola wydawnictwa kończy się na minimalizowaniu kosztu druku i wystawieniu książki na półki sieciowych księgarni. Na szczęście powoli zaczyna się to zmieniać, ale do walki o czytelnika w stylu zachodnim nadal nam daleko.
Padła więc decyzja, że książkę zaprojektujemy, wydamy i będziemy sprzedawać samodzielnie. Mimo, że miałem wsparcie Martyny, to cały proces okazał się cholernie trudny. Zgodnie z przewidywaniami. 😉
Pamiętaj po co to robisz
Zanim ruszysz z nowym projektem, musisz wiedzieć dlaczego to robisz i dlaczego to dla Ciebie ważne. Postaw na szczerość i dokładnie określ swoje powody. Najlepiej je gdzieś zapisać.
W chwilach zwątpienia dopada nas sporo emocji i żalu, a przez to tracimy z oczu nasz cel. Jeśli przypomnisz sobie swoje „dlaczego”, szybciej postawisz siebie do pionu i ruszysz z miejsca. Odświeżysz sobie po co to robisz i jaką nagrodę dostaniesz. To najlepsza motywacja, serio.
- Zobacz wpis o tym kiedy i od czego zacząć nowy projekt: https://klosinski.net/jak-zaplanowac-nowy-projekt/
Jak było u mnie:
Ja też tak do tego podszedłem. Napisanie książki zawsze było moim marzeniem. W Metodzie Tęczówki chciałem się podzielić wiedzą, metodami i przemyśleniami związanymi z organizacją pracy i zarządzaniem zadaniami. Zbierałem je i testowałem latami. I widziałem u siebie konkretne efekty, więc chciałem pomóc i skrócić tę drogę moim czytelnikom.
I kiedy pojawiały się problemy, zawsze do tego celu wracałem. Wiedziałem, że jest ciężko, ale za kilka miesięcy będę trzymać w rękach swoją książkę. Na lata aktualną, napisaną i zaprojektowaną bez żadnych kompromisów. A potem chwycą ją pierwsi czytelnicy.
Skup się na małych krokach
Psychologowie z Harvard Business School postanowili sprawdzić, czy da się znaleźć jeden czynnik, który pomaga nam utrzymać produktywność i zaangażowanie w długim odcinku czasu.
Poprosili 238 osób pracujących w różnych zespołach o prowadzenie dziennika podsumowującego każdy dzień ich pracy. Uczestnicy eksperymentu zapisywali w nim swoje emocje, spostrzeżenia i motywacje. Mieli też opisywać w każdym dniu jedno wydarzenie, które szczególnie zapamiętali. W ten sposób zebrano ponad 12 tysięcy stron notatek do analizy.
Co się okazało? Kiedy porównali najlepsze i najgorsze dni uczestników, zauważyli, że pozytywne momenty najczęściej były związane z poczuciem robienia postępów. I odwrotnie – najpopularniejszym powodem spadku nastroju i motywacji była stagnacja.
Ze wszystkich rzeczy, które motywują nas do pracy, najważniejszy okazuje się postęp i małe zwycięstwa.
Planując duży projekt, musisz mieć to z tyłu głowy. Dlatego koniecznie podziel go na mniejsze części, które łatwo Ci będzie monitorować i odznaczać. Zastanów się na jakie małe cele możesz rozbić swój projekt, żeby czuć postępy.
Jak było u mnie:
W przypadku książki dosyć łatwo było mi to zrobić, bo najpierw określiłem jej strukturę. Każdy mały podrozdział to było kolejny krok do jej skończenia.
Ciesz się małymi sukcesami
Z podziałem na kroki wiąże się jeszcze jeden aspekt. Warto przy okazji cieszyć z małych zwycięstw i je świętować. Zwykle główna nagroda jest odsunięta w czasie i po prostu zbyt mało namacalna.
Małe sukcesy są w zasięgu, a jednocześnie potrafią nieźle ucieszyć. Zwłaszcza przy tych najbardziej wartościowych projektach.
Jak było u mnie:
Dla mnie takim powodem do świętowania były po prostu słowa napisane w książce. Kiedy licznik dochodził do jakiejś okrągłej liczby, np. 50 tysięcy znaków, 100 tysięcy znaków itd. „pozwalałem sobie” to świętować.
Traktowałem to jak mały sukces, dobrą robotę i to też pomagało mi mieć poczucie, że robię postępy i faktycznie idę do przodu. Miałem poczucie, że robię coś fajnego i już coś osiągnąłem.
Sprawdzaj postępy
Te nasze małe kroki i sukcesy warto też śledzić wizualnie. Stwórz jakąś formę scoreboardu, czyli miejsce gdzie będzie je widać.
Wybierz wskaźnik, który będzie Cię motywował i rzeczywiście pozwoli Ci mierzyć to, jak Ci idzie. To może być licznik, podsumowanie przychodów, czy liczba odwiedzających Twoją stronę.
Nie ograniczaj się tylko do wizualizacji w Twojej głowie. Wydrukuj i zawieś je w zasięgu wzroku, albo gdzieś pod ręką (np. na pulpicie). Podejdź do tego jak do wyzwania, rozgrywki, którą zaraz wygrasz. I na bieżąco weryfikuj postępy.
Jak było u mnie:
Zanim na poważnie usiadłem do pisania książki, poświęciłem trochę czasu na przygotowanie planu. Dokładnie rozpisałem konspekt i podzieliłem go na zadania (Notion świetnie się do tego sprawdziło). Dzięki temu, po każdy napisanym rozdziale, mogłem odhaczać wykonanie zadania i orientować się ile jeszcze zostało.
Pomogło mi też pisanie dziennika. Codziennie spisywanie wniosków i podsumowanie tego, jak mi poszło, pokazało mi jakie problemy muszę rozwiązać. Pisanie książki bywa dość monotonnym zajęciem, ale dziennik pozwolił mi szybko reagować i zauważać małe błędy, które popełniałem po drodze.
- Sprawdź dlaczego warto pisać dziennik i jak to robić.
Metoda Tęczówki
No i mimo tych wszystkich problemów, książka powstała i jest dostępna. Chciałem, żeby była praktycznym przewodnikiem i podsumowaniem najfajniejszych sposobów na organizację i realizację różnych celów. I dokładnie taka jest.
Opisałem w niej ponad 40 technik ułatwiających pracę i organizację, na różnych poziomach. Pokazuję jak sprawdzić nasz styl działania i jak stworzyć system, który idealnie do niego pasuje.
Więcej o książce i o tym, dlaczego warto ją kupić znajdziesz tutaj: https://klosinski.net/metodateczowki/. Można ją zamówić tylko na tej stronie i nie jest dostępna w księgarniach.
zobacz też
Nie czekaj, zacznij testować!
-
Który sposób wykorzystasz jako pierwszy?
- Skomentuj
co o tym myślisz?
komentarze