W 2016 roku dopadł mnie największy kryzys zawodowy w moim życiu. Patrząc z zewnątrz, nie było żadnych problemów, które by to uzasadniały.
Firma, którą wtedy prowadziłem stabilnie rosła, nie narzekaliśmy na brak klientów, a na koncie zbudowaliśmy solidny zapas. Miałem ładne biuro i fajnych współpracowników.
Mimo tego, z każdym tygodniem widziałem w tym wszystkim coraz mniej sensu. Nie cieszyły mnie nowe projekty, a aktualni klienci w większości przypadków mnie denerwowali (delikatnie mówiąc). W najgorsze dni miałem ochotę po prostu wyjść i nigdy więcej nie wracać. Trwało to długimi miesiącami.
Z czego się to brało? Powodów było kilka, ale – patrząc z perspektywy czasu – najprostsza odpowiedź to wypalenie zawodowe.

Co to w ogóle znaczy „wypalić się zawodowo”? Jak możesz ocenić, czy Ciebie też to dopadło i co z tym wtedy zrobić?
Właśnie o tym jest ten wpis. Opowiem Ci o moich doświadczeniach z tym problemem i sposobach, które pozwoliły mi wyjść na prostą.
Moja historia ma szczęśliwe zakończenie, bo dzięki tamtemu kryzysowi znalazłem nowe, lepsze dla mnie miejsce – ale wcale nie musiało to tak wyglądać. Kosztowało mnie to masę stresu i nieprzespanych nocy.
Jeśli znajdziesz się (lub jesteś) w podobnej sytuacji, mam nadzieję, że ten tekst chociaż trochę Ci pomoże.
Czy to na pewno wypalenie zawodowe?
Warto zacząć od tego, że praktycznie każdy ma czasami w pracy gorszy okres. Bywamy zmęczeni, zdemotywowani, nie kręci nas najnowszy projekt albo trafiamy na trudnego klienta. Przeważnie to za mało, żeby mówić o wypaleniu zawodowym. W takich sytuacjach pomaga z reguły urlop, pomoc współpracowników, a nawet zwykłe „przeczekanie”.
Jeśli przeklinasz poniedziałek, rano nie możesz wstać z łóżka albo zwyczajnie nie lubisz swojej pracy, to nie oznacza automatycznie, że dopadło Cię wypalenie. To na pewno są pierwsze oznaki i sygnały ostrzegawcze, ale mam na myśli trochę bardziej złożony problem.
Jak w takim razie rozpoznać wypalenie zawodowe?

Wypalenie czy wynudzenie zawodowe?
Niechęć do pracy, frustracja albo brak motywacji, które ciągną się przez kilka miesięcy mogą być oznakami jednego z dwóch problemów:
- wspomnianego wypalenia zawodowego (burnout),
- mniej znanego wynudzenia zawodowego (boreout) – nazywanego też czasami dziwacznie przerdzewieniem zawodowym (serio!).
Brzmi podobnie i objawy są podobne, ale to tak naprawdę dwie różne rzeczy. Zacznijmy od tego drugiego.
Wynudzenie zawodowe (boreout)
Wynudzenie zawodowe to sytuacja, w której masz w pracy tak mało do zrobienia, że strasznie Cię to frustruje. Brzmi dziwnie? Teoretycznie większość osób nie obraziłaby się na leżenie do góry brzuchem i totalny luz, ale kiedy się nad tym zastanowimy faktycznie nie jest to ideał, którego się szuka.
Wynudzenie zawodowe dotyczy z reguły dwóch sytuacji:
- Musisz wysiedzieć w pracy określoną liczbę godzin, ale tak naprawdę masz w tym czasie bardzo mało obowiązków. Mimo tego szef zabrania Ci np. czytać książkę, spoglądać na telefon, wchodzić na fejsa itp. Codziennie przez kilka godzin po prostu strasznie się nudzisz. Np. jesteś urzędnikiem, siedzisz w okienku, do którego podchodzi jedna osoba na godzinę.
- Masz sporo obowiązków, ale wszystkie zadania są tak mało wymagające i tak powtarzalne, że nie widzisz w tym żadnego wyzwania, możliwości rozwoju, masz poczucie, że marnujesz swój czas. Np. dokręcasz przez osiem godzin śrubki przy taśmie produkcyjnej.
To oczywiście może dotyczyć różnych branż i zawodów, np. osoby na stanowisku juniorskim w agencji reklamowej, której delegowane są same drobne tematy, jak np. poprawianie literówek itp.
Taki brak wyzwań i perspektyw może być w długim okresie dołujący. Tracimy pewność siebie, mamy niskie poczucie własnej wartości albo niezaspokojone ambicje. Szczególnie kiedy nasi bliscy znajomi są np. rekinami biznesu i zaliczają sukces za sukcesem.
O wynudzeniu zawodowym niewiele się mówi bo to delikatny problem. Większość osób wstydzi się przyznać szefowi do nudy w pracy. A co jeśli uznają nas za niepotrzebnych? Zaczynamy czuć, że to nasza wina – że coś robimy źle albo do niczego innego się nie nadajemy.

I tutaj też warto zaznaczyć, że każdy czasami nudzi się w pracy, ale też nie każdemu taka nuda przeszkadza. Spokojniejszy miesiąc nie oznacza od razu dużego problemu.
Mówimy o sytuacji przewlekłej, w której nuda albo banalność zadań obniżają Twoją samoocenę, powodują wstyd, wyrzuty sumienia, poczucie braku sensu, marnowania życia itp.
No dobra, a co z tym wypaleniem?
Wypalenie zawodowe (burnout)
W pewnym sensie można powiedzieć, że wypalenie zawodowe jest sytuacją odwrotną do wynudzenia zawodowego.
Robimy dużo, bardzo nam zależy i strasznie się staramy, ale jednocześnie to, co robimy nie daje nam z różnych powodów satysfakcji. Czujemy, że cały ten wysiłek idzie na marne, nie robimy takich postępów jak byśmy chcieli, jesteśmy emocjonalnie i fizycznie wyczerpani, a w zamian nie dostajemy wystarczającej nagrody (czymkolwiek by ona była).
Wypalenie dotyczy więc przeważnie ludzi, którzy pracują intensywnie, są ambitni i stawiają sobie wysoko poprzeczkę.
Naukowcy z Uniwersytetu Yale zbadali, że taka sytuacja może dotyczyć nawet 20% wszystkich pracowników. Nazwali ich engaged-exhausted, czyli zaangażowani-wyczerpani. To ludzie, którzy z jednej strony deklarują duże przywiązanie do pracy i ambicję, ale z drugiej zrezygnowanie i zmęczenie swoją sytuacją.

Kiedy przypomnę sobie siebie sprzed kilku lat tak to właśnie wyglądało. Miałem tak duże oczekiwania w stosunku do wszystkiego co robiłem i starałem się tak bardzo, że brak efektów, które sobie wymarzyłem zaczął mnie strasznie frustrować.
Potrafiłem się irytować z byle powodu, coraz częściej wątpiłem w sens tego co robię i czułem się wiecznie zmęczony kolejnymi problemami, które znajdowałem. Większość osób, z którymi rozmawiałem uważała, że przesadzam, ale mnie to nie przekonywało. W mojej głowie wszystko działo się zbyt wolno i szło w złym kierunku.
Zaszło to tak daleko, że w pewnym momencie nie byłem w stanie wyobrazić sobie kolejnego dnia w dotychczasowej roli. Jedynym wyjściem było spróbowanie czegoś innego.
Uczucie wypalenia lubię porównywać do przejedzenia. Czasami bywa tak, że zjemy czegoś tak dużo, że nie możemy później przez długie miesiące nawet patrzeć na taką potrawę lub produkt. Przesada nam zaszkodziła i czujemy fizyczną niechęć do spróbowania kolejny raz.
Ja też „przejadłem” się moją firmą. Dawkowałem ją sobie w tak niezdrowych porcjach, że do dziś nie wyobrażam sobie siebie jako projektanta, właściciela agencji itp., czyli powrotu do wcześniejszej roli.
Jak odróżnić wypalenie zawodowe od wynudzenia
Wypalenie zawodowe od wynudzenia odróżnia więc intensywność. W wypaleniu szkodzi nam jej wysoki poziom, a w wynudzeniu zbyt niski. Samemu trzeba ocenić do której z tych skrajności jest nam bliżej.

O obu sytuacjach mówimy jednak kiedy są to stany długotrwałe, które trwają przynajmniej kilka miesięcy i nie widać poprawy, mimo prób interwencji, jak np. urlop czy rozmowa z przełożonymi.
Jak sobie radzić z wypaleniem i wynudzeniem zawodowym
Skoro wiemy już z czym mamy do czynienia, można próbować szukać rozwiązania.
Z góry uprzedzam, że opowiem o kilku sposobach, które pomogły w mojej sytuacji. Nie twierdzę, że zadziałają w każdym przepadku. Nie jestem też oczywiście terapeutą itp. Po prostu chcę się podzielić swoimi doświadczeniami.
Są to raczej kwestie związane z podejściem, sposobem myślenia. Nie ma tu rad, które krok po kroku powiedzą co masz zrobić. Każdym problem jest trochę inny, nie ma jednej recepty. Niestety.
Projekt poboczny
Mogę powiedzieć, że uratowało mnie przede wszystkim to, że miałem odskocznię od mojej „standardowej” pracy. Prowadziłem firmę, ale w pewnym momencie zachciało mi się jeszcze blogować.
Sporo osób sugerowało, że lepiej skupić się na jednej rzeczy, ale patrząc z perspektywy czasu to była genialna decyzja. Miałem nie tylko coś, co dawało mi urozmaicenie, ale zamieniło się wręcz w pewnym momencie w mój nowy sposób na życie.
Gdybym nie zaczął prowadzić bloga, budować społeczności itd. byłoby mi znacznie trudniej przejść przez ten kryzys związany z firmą. Po prostu nie miałbym gdzie pójść.
Warto zawsze mieć plan B, próbować różnych rzeczy, zostawić sobie otwartych kilka furtek. Takie „drugie” zawodowe zajęcie fajnie też odświeża głowę i daje urozmaicenie. Kiedy skupiamy się tylko na jednej rzeczy, łatwiej przesadzić.

Dwa rodzaje pasji
Wypalenie zawodowe często dotyczy ludzi, dla których praca jest jednocześnie ich pasją. Przez to, że bardzo lubią to co robią, łatwo przesadzają i narzucają sobie za dużą intensywność. U mnie też tak było.
Czy w takim razie nie warto zamieniać pasji w zawód? Niekoniecznie. Chodzi o nasze podejście.
Psycholog Robert Vallerand zwraca uwagę na to, że pasja może mieć tak naprawdę dwie formy: obsesyjną i harmonijną.
O obsesji mówimy kiedy gonimy za wynikami, uznaniem, kręcą nas osiągnięcia w jakiejś dziedzinie. Właśnie to spotkało mnie. Uwielbiałem swoje zajęcie, ale tak zależało mi na samorealizacji, że wpadłem w obsesję rozwoju i wyników.
Z kolei pasja harmonijna to taka, w której radochę daje nam samo zajęcie – nie potrzebujemy uznania, nie bijemy rekordów, nie musimy być najlepsi na świecie. Najważniejsza jest nasza własna satysfakcja z tego, że możemy zajmować się czymś, co lubimy.
Teoretycznie to trochę banalny wniosek, ale mi bardzo otworzył oczy. Zauważyłem, że wiele moich poprzednich zajęć przestawało mnie cieszyć właśnie dlatego, że wpadałem w obsesję.
Nauczyłem się lepiej dawkować sobie intensywność i jest mi teraz znacznie łatwiej. Widzę kiedy przesadzam i muszę wyluzować. 😉
Poczucie robienia postępów
Jeśli już jesteśmy przy odkryciach psychologów, warto wspomnieć o tym, co zauważyli Teresa Amabile i Steven Kramer.
Tych dwóch badaczy poprosiło 238 pracowników na różnych stanowiskach i szczeblach zawodowych o prowadzenie dziennika. Uczestnicy mieli notować swoje wrażenia z każdego dnia pracy, zapisywać wszystkie sukcesy, błędy i emocje. W ten sposób naukowcy otrzymali ponad 12 000 stron notatek do analizy.
Wniosek był jednoznaczny. Tym, co najbardziej motywowało ludzi były postępy. Praktycznie każdy udany dzień w pracy wiązał się z robieniem postępów, a każdy nieudany z ich brakiem.
Mnie też najbardziej spalał brak postępów w ramach celów, które sobie stawiałem. Oczywiście głównym problemem było ustawienie poprzeczki za wysoko, ale mierzenie efektów też jest ważne.

Bardzo pomaga mi w tym prowadzenie dziennika (zobacz jak to robię). Łatwiej jest mi wtedy wyłapywać wszystkie problemy, ale też zauważać pozytywy i nawet drobne kroczki naprzód.
Innym skutecznym sposobem są regularne podsumowania – pisałem o nich tutaj. Trzeba znaleźć chwilę na wyciąganie wniosków.
Warto też obserwować różne statystyki np. związane z czasem pracy – pisałem o tym tutaj. To pomaga zauważyć różne problemy, które możemy przeoczyć.
Świadomość istnienia „dołka”
Dobrym podsumowaniem będzie idea „dołka” opisana przez Setha Godina w książce o tym właśnie tytule (w oryginale The Dip).
Godin pisze, że we wszystkich celach, które są ambitne i wartościowe pojawia się w pewnym momencie dołek. Co to takiego? Kryzys, gorszy moment, większe trudności, chwila załamania, trudna do obejścia przeszkoda.
To zupełnie normalne. Gdyby dołka nie było, każdy byłby w stanie osiągnąć dowolny cel.
Dlaczego o tym wspominam?
Bo problem wypalenia zawodowego łatwo sprowadzić do prostych rad w stylu „nie ciśnij, wyluzuj, odpuść”. Niektórym wydaje się, że najprostsze rozwiązanie to po prostu zrezygnować z ambicji i cieszyć się świętym spokojem. To nie jest takie proste. Takie myślenie też jest moim zdaniem szkodliwe – to wpadanie z jednej skrajności w drugą.
Te najfajniejsze cele zawsze wiążą się z dołkiem, o którym pisze Godin. Czasami będzie ciężko, będziemy musieli się postarać i pojawią się momenty, w których będzie kusiło nas, żeby zrezygnować. Łatwo wtedy cisnąć zbyt mocno i przesadzić, ale też łatwo za szybko się poddać.

Wynudzenie i wypalenie zawodowe to tak naprawdę dwie skrajne sytuacje. Większość z nas balansuje w okolicach środka tej skali. Są momenty, w których może denerwować nas nuda, ale bywa i tak, że niebezpiecznie przesadzamy z intensywnością.
Trudno o idealną równowagę, ale tak naprawdę jej nie potrzebujemy. Wystarczy po prostu brak przesady i zdrowy rozsądek, ale – jak na tak proste rozwiązanie – zadziwiająco często nam tego brakuje.
Nie przepadasz za swoją pracą?
- Koniecznie zobacz moje wystąpienie na TEDX! Znajdziesz je tutaj: klosinski.net/praca-przyszlosci-tedx/
Mam dla Ciebie darmowego e-booka
Wypalenie i wynudzenie są efektem wielu różnych drobnych dolegliwości, które dopadają nas w codziennej pracy.
Dobrze wiem, że w chwilach braku pomysłu, czy motywacji jedna prosta rada może rozwiązać wszystkie problemy. Przygotowałem ebooka, który ma być właśnie takim szybkim lekarstwem na kreatywne bóle. Opisuję w nim aż 39 prostych sposobów i inspiracji, które mogą przydać się w momentach kryzysu.
Zebrałem w nim różne rady oraz inspiracje i podzieliłem je na 4 kategorie:
- lepsze efekty,
- lepszy rozwój,
- lepsze decyzje,
- lepsze pomysły.
Możesz go pobrać za darmo, korzystając z formularza poniżej:
co o tym myślisz?
komentarze